Wersja z 2024-10-13

O korepetytorach i nauczycielach

Napisał: Grzegorz Jagodziński

Ostatnio (12.10.2024 07:05) na łamach Biznes O2 pojawił się artykuł o tym, jak to niektórym, np. jego autorowi (o nazwisku Mateusz Domański), szczęka opada, gdy uświadomią sobie, ile w Polsce zarabia korepetytor. Oto kilka cytatów z tego artykułu:

Szczęka opada. Tyle nauczyciel zarabia w 45 minut” (tak brzmi tytuł artykułu).

„Praca w szkole nie zapewnia zbyt wielkich wynagrodzeń. W związku z tym wielu nauczycieli dorabia po godzinach. «Fakt» postanowił sprawdzić, ile kosztują korepetycje z matematyki. Tanio zdecydowanie nie jest.”

„Wielu nauczycieli dorabia do pensji. Dobrym sposobem na niemały zastrzyk finansowy są korepetycje. Można na nich zarobić naprawdę sporo.
Sprawie przyjrzał się «Fakt». Zauważono, że w Gdańsku za godzinę zegarową nauczyciel bierze 80 zł. W Sopocie jest to już 120 zł, zaś w stolicy – od 70 do 200 zł.”

 

Komentarza do tego artykułu nie udało się opublikować w całości (jest on najwyraźniej blokowany). A oto ów komentarz:

 

Pan Redaktor nie wykazał się tu specjalnym obiektywizmem. Po pierwsze, powinien był zaznaczyć, że nawet cena 150 zł za godzinę korepetycji nie oznacza od razu nie wiadomo jak wysokich dochodów, bo żeby takie osiągnąć, konieczne jest, aby mieć wielu uczniów. Jest wielu ludzi zarabiających ze swojej pracy tyle, że stać ich na to, by co rok jeździć z rodziną na wakacje co najmniej do Egiptu czy Tajlandii. Do tego rozbijają się drogimi samochodami. A gdyby nauczyciel należał do grupy takich osób, to co, czy byłoby to czymś niegodziwym? Gdyby było go stać na wakacje choćby i na Tahiti? A czy to nie jest dla ludzi? Bo co, nauczyciel to zaraz ma chodzić w podartym prochowcu i się cieszyć, jeśli w ogóle ma za co opłacić mieszkanie i jedzenie, tak? No niestety, ale bardzo wielu w naszym społeczeństwie tak właśnie uważa!

Po drugie, korepetycje przynoszą dochód przez jakieś 6 miesięcy. Nie ma w tym przesady. Proszę sobie odjąć wrzesień, bo wtedy dopiero następuje rozruch, święta jedne i drugie, ferie, a także okres po maturze, no i rzecz jasna całe wakacje. Zarobek np. 6 tysięcy na rękę w czasie niektórych miesięcy roku szkolnego oznaczałby więc w istocie średni zarobek 3 tysiące miesięcznie w ciągu całego roku. I co, czy to jest dużo? Co bowiem z tego, że w jednym miesiącu ktoś zarobi nawet 6 tysięcy, jeśli w innym nie zarobi nic!

Po trzecie, społeczeństwo tego kraju (a zwłaszcza zwolennicy co niektórych partii politycznych) w znacznej części uważa, że nauczyciele w szkołach zarabiają za dużo. Bo przecież nic tam nie robią, podczas gdy naprawdę ciężko pracujący muszą machać łopatą przez 8 godzin dziennie (tak!). Efektem takiego krótkowzrocznego myślenia i działania polityków, którzy płacą nauczycielom grosze, by przypodobać się kołtunowatej części wyborców, jest to, że wartościowi dydaktycy już dawno pouciekali ze szkół. Niektórzy wolą sprzedawać marchewkę na targu, inni uciekli za granicę. Nie po to ktoś kształci się przez wiele lat (podczas gdy inni w tym czasie już machają łopatą i zarabiają), by potem wakacje co rok spędzać we własnym domu. Wielu nauczycieli kiedyś pracujących w szkołach dziś zarabia w domu.

Mają spokój od żenujących, roszczeniowych rodziców, rozwrzeszczanych Alanków i Dżeniferek, którym nie można zwrócić uwagi na niewłaściwe zachowanie, bo zaraz tatuś z mamusią przyjdą z mordą i opier… nauczyciela, mają też spokój od wypisywania ton dokumentów (bo tak nakazuje minister, do tego niektóre z tych dokumentów są całkiem idiotyczne, np. nakazuje się przedstawiać plan pracy z uczniem ograniczonym, ale nie pozwala zajrzeć do jego dokumentacji medycznej i psychologicznej, bo RODO), a także od dyrektora, który nie zna się na niczym, a do wszystkiego wtrąca (być może po to, by przypodobać się innym, bo inaczej go wywalą ze stołka). Nie lepiej dać sobie z tym spokój i pracować w domu, bez narażania się na te wszystkie niedogodności?

Kto więc pozostał w szkołach? Tak, owszem, pasjonaci. Tak, owszem, pozostały osoby, których współmałżonek utrzymuje rodzinę. Ale przede wszystkim pozostali ci, którzy nie byliby w stanie zarobić na siebie inaczej, bo są mierni i tak naprawdę nie nadają się na nauczycieli. A przynajmniej nie umieją w ogóle pracować indywidualnie z uczniem.

Szkoła w wyniku tego stała się słabo funkcjonującą częścią państwa, a będzie tylko gorzej, gdy za parę lat odejdą na emeryturę ci, którzy jeszcze tam pracują. Społeczeństwo będzie musiało płacić, i to wtedy to już naprawdę słono, za edukację, i bardzo dobrze! Trzeba było żądać od polityków, by nauczyciele zarabiali znacznie więcej! Na tyle dużo, by opłacało im się pracować w szkole i nie rozkręcać własnych metod zarobkowania. Wtedy szkoła uczyłaby tak, że nie byłoby chętnych na dodatkowe dokształcanie.

Trzeba było nie ładować do rozkładu lekcji czterech godzin wf (a zamiast tego zaproponować np. zajęcia sportowe po lekcjach lub w soboty), trzeba było nie ładować do szkoły religii (szkoła ma służyć przekazywaniu wiedzy, a nie praniu mózgów, zresztą kompletnie nieskutecznemu), trzeba było nie ścinać w każdej klasie czterech godzin lekcyjnych, a jeśli już, to nie obejmować tymi cięciami matematyki, biologii, chemii, fizyki i geografii, czyli tych przedmiotów, które przydają się na studia i potem w dorosłym życiu, w przeciwieństwie do historii, której nie naruszono i która nie ucierpiała. (Gdzie i komu jest potrzebna historia? Chyba tylko pasjonatom! I oczywiście studentom historii, ale ilu ich jest?)

Szkoła w wyniku tych delikatnie mówiąc niemądrych działań polityków jest dziś w zapaści, a będzie tylko gorzej. Trzeba by przywrócić wszystkie skasowane godziny lekcyjne, a do tego podnieść uposażenia nauczycieli nie o jakieś tam grosze, ale 3 czy 4 razy, a może wtedy w tym wymagającym zawodzie zaczęliby pracować naprawdę dobrzy w tym, co robią. Wtedy korepetycje przestałyby być tak popularne.

Ale tak się nie stanie, bo za dużo u nas kołtunów, którzy najchętniej to kazaliby jeszcze nauczycielom dopłacać za to, że mają zaszczyt uczyć ich dzieci.

Dlatego też korepetycje są drogie, a będą jeszcze droższe. Drodzy Polacy, żałujecie swoich podatków na szkolnictwo? To teraz płaćcie jak za zboże za kształcenie swoich dzieci!

Chociaż... czy rzeczywiście jak za zboże? Autorowi artykułu szczęka opada, bo jest nieobiektywny i nie nadaje się na dziennikarza.

W rzeczywistości nie ma powodu do utyskiwań. Gdy dziś ktoś w Biedronce zostawia po jednorazowych zakupach 500 zł, to nie jest to niczym specjalnie dziwnym. A wydaje mu się, że 80 za korepetycje, których udziela się tylko przez pół roku, to jakoś specjalnie dużo.

Jeśli szczęka ma opaść, to chyba komuś, kto czyta takie głupie i absurdalne porównania. Zresztą niech idzie do lekarza dentysty i zapłaci 1700 zł za leczenie kanałowe jednego zęba.

I co? Nadal korepetycje są według niego drogie?


Zobacz też: